poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział IV " Wybawiciel, który pokonał śmierć" cz.2

Mijała północ. Wszyscy sobie smacznie spali. Jednak w pokoju trzynastym, jeden z chłopców spał niespokojnym snem. Miotał się po całym łóżku i szarpał poduszkę. Wydawało się jakby był cały spowity bólem. Nagle jakby wszystko ustało. I Allen gwałtownie się przebudził. Usiadł na łóżku. Był cały zlany potem. Oddychał niespokojnie. Postanowił trochę ochłonąć. Wstał z łóżka i szybko pokierował się w stronę łazienki. Przemył twarz zimną wodą i spojrzał w lustro. Krzyknął. Po raz pierwszy w lustrze zamiast cienia Czternastego ujrzał jakiegoś ciemnowłosego chłopaka.  Przybliżył się, dotykając dłonią taflę lustra. Odbicie zrobiło to samo.
-Kto ty jesteś?! Czego chcesz ?!Tyki ?!- białowłosy wystraszył się i chciał już zbić lustro . Jednak nie zdążył tego zrobi bo ciemnowłosy chłopak przemówił:
- Nie , nie prawda. Jestem tym , który zniszczy wszystko Noah "Czternasty", Neah *Walker
Allen zemdlał.
Widział tylko ciemność, ale w głębi umysłu odbijał się głos "Tykiego".
- Niedługo po Ciebie przyjdą,  więc nie przywiązuj dużej wagi do osób które Cię otaczają. Bo na drugi dzień może ich już nie być przy Tobie
Po chwili bliznowaty się przebudził i usiadł na  zimną podłogę w łazience. Potarł głowę zdezorientowany
- Co to było? - Zapytał samego siebie. Po chwili połączył wszystkie fakty ze sobą  Neah Walker...? Jego ojczym nosił te same nazwisko i nie słyszał by miał jakąś rodzinę  O co tu chodzi...? Allena bolała głową od tego ciągłego myślenia i pokierował się w stronę łóżka.  Położył się na poduszce, jednak nie miał zamiaru spać  Czy to była przestroga? ale czy w nią wierzyć ? Kim był ten..Walker..?
- Allen~ - Wymamrotał zaspany Lavi.
- Tak? - Zapytał niemrawo białowłosy.
- Czy mi się zdawało, ale czy ktoś krzyczał?
- Yyy... e... zdawało Ci się tylko. Idź dalej spać. - Uspokoił go bliznowaty.
- Ej , ale mam jeszcze do ciebie pytanie - Lavi mówiąc to uniósł głowę
- Słucham.
- Zachowywałeś się dziś jak nie Allen.
- Co? - Szarooki nie zrozumiał wypowiedzi swojego kolegi.
- No nie tak jak ten Allen , który jest gentlemanem wobec dziewczyn. - Wytłumaczył mu.
-Gentleman jest gentlemanem, dopóki dziewczyna nie kopnie go w jaja  - Allen wyjaśnił kolejno.
- Auć? - Lavi wydał z siebie niekontrolowany dźwięk. Po czym poszedł dalej spać, a Allen został sam z tymi samymi myślami co poprzednio.


***
Rankiem

Cała piątka spotkała się na dole w poczekalni, po czym ruszyli na śniadanie. Na stołówce było niewiele ludzi. Zajęli stolik przy oknie. Allen był nieswój. Ciągle o czymś rozmyślał, co zaniepokoiło jego towarzyszy. 
- Allen, coś się stało? - Zapytała Lenalee
- Nie, nic takiego. -  odpowiedział po czym dalej zaczął dryfować w swoich myślach. 
- Co będziemy dzisiaj robić? - Zadała niepotrzebne pytanie czarnowłosa. 
 - Codzienne zwykłe czynności. - Odparł zaspany Lavi. 
- Czyli.? - Kontynuowała.
- Akumy. - Dokończył rudowłosy. Po czym zakończyli temat, bo kelnerki przyniosły jedzenie. 
- Ach, jeszcze wiele nie wiesz. - Powiedziała do Veronici Lenalee.
Najwidoczniej czarnowłosa zignorowała tą wypowiedzieć bo zajęła się jedzeniem śniadania.
Znudzony Lavi uśmiechnął się do siebie szyderczo , po czym z widelca wystrzelił jak z torpedy , kawałek naleśnika który wylądował na twarzy Allena.
- Jak ty śmiesz... Marnować jedzenie na zabawę? - powiedział wkurzony Allen i starł naleśnika z twarzy, po czym oddał cios jednookiemu, rzucając w niego sałatą.
- Ty się mnie czepiasz, a sam rzucasz kapustą!
-  E, to tylko jedzenie dla królików - Na samo słowo "królik" rudowłosy zagotował się w sobie i chwycił za kiełbasę  a Allen wstał z krzesła i pokazał uroczyście na pętko kiełbasy
-Jak ty śmiesz ! Ty ty ty mięsomarnowaczu ty ! Odłóż to kiełbasę ! To je świętość !
Każdy na niego popatrzył jak na wariata. Lavi wstał z krzesła i rzucił jedzenie na Allena. Veronica wstała ze swojego miejsca i krzyknęła na całe gardło:
- WOJNA NA ŻARCIE!
Wszyscy w stołówce w stali i rzucili się na żarcie. A Toma jak tylko usłyszał to hasło, wycofał się ze stołówki. 
Jedzenie latało w dół, w górę, na twarz, na plecy. Nawet Timcanpy oberwał. Złoty Golem nie darował i  zaczął wszystkich gryźć po tyłkach . Allena włącznie.Po czym Lavi rzucił kostką masła , która wylądowała na ziemi . A kelnerka niosąca kawę poślizgnęła się na niej i spadła na rudowłosego Egzorcystę  Wyglądali , jak para zakochanych , która właśnie ma zamiar się pocałować  Ale kobieta była brzydka jak noc i Lavi szybko ją odepchnął.
-Bo ja tylko całuje piękne kobiety - powiedział nieopacznie na głos , po czym kobieta porządnie przywaliła mu w łeb tacą , na której wcześniej niosła gorące napoje .Następnie jakiś grubas przechadzający się z bułką potknął się o leżącą na samym środku parę i upadł całą swoją masą ciała na zielonookiego.
- Czy...może...ppan...ze mnie..zejść? - Wykrztusił zgnieciony chłopak.
- O tak tak , tylko przeżuję do końca swą bułkę - odpowiedział mężczyzna
- Ale ja się duszę - powiedział błagalnym głosem.
- No już zaraz ,nie udusisz się przez te dwie sekundy
- Uuumieram ! - Lavi miał wrażenie że wyzionie ducha. Oszczędzał każdy oddech, walcząc o przetrwanie.
- No już już wstaję ! No co za niecierpliwa młodzież - powiedział otyły mężczyzna , który robił pięć podejść  do wstania na równe nogi , Lavi dalej leżał nie mogąc zdobyć w sobie siły
-Allen pomóż - szepnął wyczerpany . Ale białowłosy nie usłyszał tego bo zajęty walką i wybierał cel , w który miał właśnie rzucic kawałek tortu z wielkim bólem serca.  Mężczyzna wreszcie wstał , a Lavi odetchnął z ulgą i uniósł do góry ręce po czym rzekł
-OO Pando , czemu ja cię nigdy nie słucham - rudowłosy właśnie miał przed oczami zarozumiałą twarz swojego nauczyciela Bookmana. Ale nikt nie zwracał uwagi na biednego, przyduszonego, rudego królika.
Ogólnie mówiąc w stołówce panował armagedon  Kilogramy żarcia walały się po ziemi, a z sufitu ciekł budyń. nagle z tylnych drzwi wyszedł wysoki mężczyzna z surowym wyrazem twarzy. Na plakietce na piersi pisało "Hoteldirektor"a pod spodem "Ricki Myck". Mężczyzna , miał ok.ponad 180 cm , był elegancko ubrany oraz na jego policzku było znamię. Egzorcyści od razu pomyśleli że to jeden z ich wrogów Tyki Mikk , znany jako Noah Rozkoszy.
-Padajcie ludzie na ziemię to Noah !- wykrzyknął Allen ale potem się skapnął , że to nie może być on , bo ich nieprzyjaciel ma raczej skośne oczy , a ten ma okrągłe. Białowłosy miał chęć zapaść się pod ziemię.
-Czy jest coś o czym nie wiem ?!- Veronica skierowała to pytanie do wszystkich Egzorcystów obecnych tu na stołówce. Jednak nikt jej na to pytanie nie odpowiedział , bo nie miał jak. Po chwili odezwał się kierownik:
- Co tu się dzieje ?! Żądam wyjaśnień i posprzątania tego bałaganu !- Wszyscy obecni odłożyli na stół narzędzia zbrodni.. Zmarkotnieli, ale nadal z dziarskim uśmieszkiem na ustach ruszyli po miotły i wiadra. Połowa ludzi zawzięcie sprzątała  za to reszta obijała się w kątach popijając herbatkę. Całe sprzątanie zajęło im resztę ranka, całe południe i popołudnie. Skończyli o siódmej wieczorem. Gdy nasi bohaterowie wyszli z pomieszczenia , przed drzwiami czekał na nich Toma , który uświadomił im , która jest godzina. Bez chwili namysłu cała piątka ruszyła ile tchu w nogach na plac Berliński , bo tam właśnie miało się odbyć spotkanie obywateli Niemiec z samym Adolfem Hitlerem .
Na owym placu było już od groma ludu. Wielki plac miał powierzchnie przynajmniej jednego kilometra. Po obu stronach podestu ustawieni byli w szeregach żołnierze  Trzymali w rękach flagi ze znakiem.  Przepchali się na sam początek. Lenalee przez ułamek sekundy widziała znajomą sylwetkę dziewczynki z parasolką, na której czubku była dynia. Ale widocznie jej się zdawało, gdyż już zaraz jej nie było. Razem z resztą znaleźli upragnione miejsce.
- Lavi... jak myślisz o czym będzie on mówił ? -Zapytał Allen patrząc na scenę. Zostało jeszcze dziesięć minut do pojawienia się Hitlera
- Nie wiem.. - Rudowłosy zagryzł wargi. Odczuł niepokój. Teraz wśród gwaru czekali. Po chwili się pojawił we własnej osobie i powiedział na cały głos:
-Ludzie ! Czeka nas nowa era ! Lepsza dla Niemiec. Hrabia całego świata mi to obiecał ! Już nigdy nie doznacie smutku przez utratę kogoś bliskiego. Uwierzcie w lepszy świat, w lepszą erę! Podążajcie za mną!
- Czy to Lavellie ?! - Lenalee , Allen i Lavi wydali z siebie niekontrolowany dźwięk , ponieważ Hitler z tym zacnym wąsikiem dokładnie wyglądał właśnie jak Wysokiej rangi inspektor Centralnej Agencji. Jednak to nie był on.
-Jeśli oddacie mi pokłon ja zagwarantuje wam lepsze życie ! - kontynuował swoją wypowiedź Hitler - Czy zgadzacie się bym był waszym Panem i Władca- Tak zgadzamy się ! - krzyknęli wszyscy obywatele Niemiec , po czym weszło wojsko. Przeklęte oko Allena od razu zareagowało. To były Akumy. Gdy nieprzyjaciele zorientowali się , że wśród zebranego tłumu są również Egzorcyści , przyjęli swe prawdziwe formy . Wśród wojska przeważały Akumy na trzecim i drugim poziomie. Obywatele przestraszyli się i zaczęli uciekać na wszystkie strony , uwięzione w tym okropnym ciele dusze , atakowały wszystkich bez żadnych skrupułów  Egzorcyści postanowili zainterweniować  Zaktywowali swoje innonence , a Toma wskazywał miejsca kryjówek uciekającym.Czwórka Egzorcystów dzielnie walczyła. Przy okazji Veronica mogła nabrać trochę doświadczenia w walce.



***
Oczami Road

W ukryciu bacznie obserwowała całą akcję ta sama dziewczynka z parasolką na której czubku widniała dynia. Jednak nie była to jakaś tam zwykła dziewczynka. To była Noah znana jako Road Kamelot.
-Jakież to zabawne haha ! - powiedziała sama do siebie.
-Czemu nie zaatakujesz Egzorcystów ? - spytała parasolka , znana jako Lero - przecież tam jest jeszcze doświadczona Egzorcystka , której z łatwością byś zniszczyła innonence.
-Nie taki jest jest mój cel. Moim celem jest obserwowania Allena Walkera.

Uśmiechnęła się dziecinnie, po czym tanecznym krokiem podeszła pod scenę  Nie umknęło jej że jedna z egzorcystek mogła ją zauważyć. Przez całą przemowę Hitlera Road stała w cieniu, tak aby miała oko na egzorcystów.
- Lero,  - zakręciła parasolką
- Panienko Road! Panienko Road!** Proszę przestać - parasolka zakwiliła żałośnie,. Miała wrażenie że widziała Earla pędzącego na koniu.
Road ignorując błagania Lero dalej okręcała ją wokół własnej osi. 
- Czemu zabrałaś mnie ze sobą?~Lero - Zapytała, gdy dziewczynka zaprzestała poprzedniej czynności.
- Nudziło mi się~ A Tyki miał ważniejsze sprawy.. - Zrobiła smutną minkę, jednak za chwilę uśmiechnęła się diabelsko.
- Myślę żeby wprowadzić nowe akumy Milenijnego~ - Zaszczebiotała , po czym uniosła dłoń w górę a na plac wszedł nowy oddział wojska. Dziewczynka ustając na parasolce wbiła się w powietrze i usiadła na niskim dachu owego placu i wesoło zaczęła wymachiwać parasolką i przerzuciła ją przez ramię Zaczęła obserwować walkę Egzorcystów z akumami podśpiewując:
-Sennen ko wa sagashiteru 
 Daiji no hatto sagashiteru
Anata wa atani tashika me yo ***-Road dalej wykręcała parasolką. Gdy skończyła swoją piosenkę , znikła.

Oczami Egzorcystów 

Egzorcyści walczyli zawzięcie. Dobrze sobie radzili, nawet Veronica nabrała już więcej doświadczenia, przez co nie celowała chuj wie gdzie tylko prosto w akumy. Pozostało już niewielu. Jednak po chwili została wprowadzona kolejna armia akum, tyle że na poziomie czwartym. Umęczeni egzorcyści nie mieli sił by walczyć z tak potężnym poziomem. Jednak niestety zawód tego wymaga. Ruszyli na pierwszą akumę. Była bezlitosna i egzorcyści obrywali ciosem po ciosie. Lenalee przy potężnym odrzucie, wylądowała na budynku i nie mogła wstać. Zaniepokojony Lavi na swoim młocie podleciał do niej. Allen z Veronicą zostali sami z akumami. Czarnowłosa była zdenerwowana, bo cała uwaga skupiła się na Chince. Ona ma tu kurde walczyć a tamta płakała nad nóżką. Westchnęła i celując karabinem w akumę, pociągnęła za spust. Rozległ się głośny wybuch, jednak praktycznie akumie nic nie zrobiła. Sama akuma zwróciła na nią uwagę i podeszła do niej śmiejąc się. 
- Ha ha co ty zrobisz mi tym małym pistolecikiem? - Słysząc to, dziewczyna tak się wkurwiła że wycelowała ponownie i rozwaliła akumę na kawałki.
- Nieźle sobie radzisz.! - Zawołał Allen patrząc na nią z podziwem. Ta jednak nie usłyszała tego co do niej powiedział, dlatego też nie odpowiedziała mu. W końcu łaskawie pojawiła się nasza ukochana parka - Lavi i Lenalee. Chinka trzymała się obydwoma rękoma młota, a Lavi stał obok niej. Dziewczyna miała zakrzywioną nogę i była trochę sina. Prawdopodobnie , albo była złamana , albo skręcona. No cóż nikt nie mógł teraz się nią zając , ponieważ trwała walka z akumami. I to nie byle jakimi, bo aż na poziomie czwartym. Dlatego też Lenalee , musiała radzić sobie sama. Nie chciała jednak patrzeć jak jej towarzysze obrywają i prawdopodobnie zaraz mogą umrzeć na polu walki. Dlatego mimo , że jej jedna noga była niesprawna , postanowiła , walczyć z jedną. Co nie było trzeba przyznać łatwe. Walka dobiegała powoli końca. Egzorcyści byli już wykończeni. A najbardziej Veronica , bo to dla niej był skok na głęboką wodę. Jednak mimo zmęczenia , na ich nieszczęście zostały jeszcze 2 akumy. Nie mieli już siły ich atakować , więc tylko omijali ich ciosy.  Nagle wszyscy upadli na ziemię i dyszeli ciężko , a ich rany krwawiły. A nad nimi stały dwie roześmiane Akumy. W tym właśnie czasie białowłosy nie chciał dopuścić do śmierci jego przyjaciół. Zacisnął mocno pięści. Po głowie krążyły mu różne myśli , a w jego oczach zbierały się łzy złości. Nagle przez głowę przeleciało mu słowa , które wcześniej powiedział mu ten czarnowłosy chłopak " Bo na drugi dzień może ich już nie być przy Tobie. ". Allen nagle nabrał motywacji w sobie i nie chcąc dopuścić do śmierci swoich towarzyszy powstał do pozycji stojącej.Wypluł z ust krew. Jego wyraz twarzy był niczym zabójcy.Jednak on nie był zwykłym zabójcą. On był "Zabójcą niewinności". Akumy skupiły tymczasowo swoją uwagę na tym o to bliznowatym chłopaku. Allen chwycił się za lewę ramię, które objęło światło. Przejechał po całej jej długości i nagle zamiast jego dłoni pojawiła się rękojeść miecza. Chwycił za nią i wyciągnął ją, a po chwili w jego prawej dłoni trzymał duży miecz , który zdobił czarny krzyż. Veronica zdziwiła się i patrzyła na Allena zaciekawionym wzrokiem.
-Co to jest ?! Czemu nie masz ramienia ?! - zapytała brązowooka. Jednak Allen nie odpowiedział jej na te pytania , ponieważ zdecydował raz na reszcie zakończyć ten pojedynek z akumami.. W mgnieniu oka rozprawił się z nimi. po czym jego Innonence dezaktywowało się.   Po czym uśmiechnął się do czarnowłosej i ze zmęczenia opadł na podłogę. Egzorcyści wyczerpani po walce leżeli na ziemi i patrzyli w błękitne niebo. Po chwili wszyscy wstali , a Lavi z Allenem pomogli wstać Lenalee. Następnie podbiegł do nich Toma razem z lekarzem , który opatrzył ich rany. Przy okazji dowiedzieli się , że noga Lenalee , jest skręcona i dopiero za parę tygodni dojdzie do siebie. Jednak była i ta zła wiadomość. Ręka Veronici po walce była w gorszym stanie niż wcześniej. Po opatrzeniu ran i kontuzji Egzorcyści i Toma wrócili do hotelu. Gdy znaleźli się w pokoju od razu zasnęli.

Na drugi dzień

Podczas śniadania nikt nic nie mówił , tylko patrzył się w talerz. Jednak po chwili tą niezręczną ciszę przerwała Veronica.
-Czy ktoś może mi wyjaśnić kto to ten Noah ? - na te pytanie , Allenowi jakby ktoś nóż w plecy włożył i po jego wyrazie twarzy było widać , że nie zamierzał jej odpowiadać na to pytanie. Jednak w przeciwieństwie do swojego kolegi , Lavi pofatygował znowu się czarnowłosej wytłumaczyć kolejne nieznane jej pojęcie.
- Raczej "ci Noah". No , a więc Milenijny Earl ma swoich sprzymierzeńców, Klan Noego. Jest ich Czternastu. Mogą kontrolować akumy , ale oprócz tego mają swoje inne specjalne zdolności. Jak dotąd poznaliśmy tylko pięciu z nich Tyki Mikk , Road Kamelot , Skin Bolic, Jasdero , Devitto. - Lavi najwidoczniej wciągnął się w swój wykład , ale po chwili przerwał go i zmienił temat.- A co z tym Hitlerem ?
-No cóż trzeba będzie, go znaleźć i z nim pogadać. - powiedział Allen.
- Tia , ale gdzie znaleźć ? - kontynuował Lavi.
- W centrum Berlina ma swoje biuro, więc może tam być. - rzekł Toma.
- No to na co czekamy ?! Ruszamy ! - powiedziała brązowooka.
- Nie wiem czy to jest najlepszy pomysł żebyście z nami szły. Macie dosyć poważne kontuzje. - rzucił do dziewczyn Allen.
-Ja tam idę. W sumie jestem tą Egzorcystką no nie ?! Zawód tego wymaga. - powiedziała i zadarła nosa Veronica. - To tylko ręka.
- Ja też idę. Nie mam zamiaru tu bezczynnie na was czekać - dopowiedziała Lenalee.
- No ale... - zaczął Lavi , ale nie dokończył , bo przerwała mu panna Montroze.
-Kobiet nie przekonasz. - powiedziała. Rudowłosy i białowłosy dali dziewczynom za wygraną. Dopili swoje herbaty i ruszyli do centrum Berlina.
Stanęli przy wielkiej bramie, gdzie w budynku podobno miał mieszkać Hitler. Nikt nie wiedział co robić, więc w końcu Lavi podszedł do drzwi i wcisnął dzwonek i rozległo się głośne DING DONG! Czekali. Nikt nie otwierał. Wzruszyli ramionami i postanowili otworzyć sami drzwi. Gdy przekroczyli próg wielkich wrót, zaczęli się rozglądać po domu. Dopóki nie znaleźli drzwi na których pisało "NIE PRZESZKADZAĆ" Było słychać tam jakieś szmery i szepty. Egzorcyście zastanawiali się co zrobić, aż w końcu Allen odważył się i pociągnął za klamkę. Rzucili się wszyscy do przodu. Przy wielkim dębowym biurku siedział Hitler, a obok nieco stał tyłem jakiś mężczyzna, który ubrany był w długi żółty płaszcz , na głowie miał cylinder oraz podpierał się laską. Ów nieznajomy odwrócił się. Jego twarz był zarośnięta i przypominał trochę żula. A jego strój był dziwnie bardzo podobny do Milenijnego Earla. Mężczyzna na widok Egzorcystów był zaciekawiony i uśmiechnął się szyderczo do siebie. Jednak nasza piątka nie zwróciła na to specjalnej uwagi i pokierowała się wprost do Hitlera. Chwyciła go za fraki i chcieli z nim porozmawiać pokojowo, jednak Facet w żółtym płaszczu stuknął laską , i niespodziewanie z okna wyleciały akumy na drugim poziomie. Lavi , który trzymał za kołnierz Hitlera rozdziawił usta i patrzył w niedowierzaniem, a Adolf uśmiechnął się do siebie , bo był pewien , że ci gówniarze przegrają to walkę. Gdy Egzorcyści odpuścili sobie Adolfa i rozpoczęli walkę , w między czasie mężczyzna w cylindrze niespodziewanie ukłonił się i...zniknął , a zszokowany Hitler padł na kolana i krzyczał:
- Adamie nie zostawiaj mnie !Adamie..! - Egzorcyści, szybko rozprawili się z akumami.. Wąsaty gościu , wyjął z kieszeni spluwę i przystawił ją do głowy. W jego oczach był lęk. Egzorcyści próbowali przemówić mu do rozsądku:
- Chłopie, my chcemy tylko porozmawiać! Podyskutować tylko kilka spraw! - Veronica próbowała zabrać mu pistolet, jednak Hitlercio był nieugięty.
 - Mój Pan z wami się rozprawi ! - Krzyczał na okrągło.
- Może i się rozprawi może i nie. Koleś , odłóż tą spluwę i chodź pogadamy na temat "wybawiciela, który pokonał śmierć".- powiedział Allen.
- Wybacz Adamie ! Przepraszam , muszę złamać obietnicę. - Hitlerowi zaczęły trząść się ręce. Mężczyzna zacisnął mocno wargi , a jego gorzkie łzy zaczęły spływać po policzku. - Co ja robię ? Czemu ja płaczę ? Hahaha - zaczął coś tam mamrotać pod nosem i chichotać.
- To jakiś wariat. - powiedziała Lenalee , która opierała się na kulach. Mężczyzna nagle ponownie wyraźnie przemówił - Jeszcze pożałujecie tego Egzorcyści.
-Ej czekaj ! Skąd wiesz kim... - Allen nie zdążył dokończyć zdania , bo Hitler puścił spust i pach ! Upadł na ziemię z dziurą w głowie.
-No to dużo się dowiedzieliśmy. - powiedziała na koniec Chinka.

________________________________________
* - Cytat Neah z mangi D.Gray- Man Rozdział 198 str.14
** - W oryginale Lero zwraca się do Road - Road-tama, jednak w tym opowiadaniu nie używamy tych przyrostków, więc wprowadziłyśmy Panienko Road
*** - Piosenka Road Kamelot z anime

Mr. Mortrose & Mrs. Montroze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz