Była to już połowa listopada. Mimo to jak na ten miesiąc było słonecznie. Na niebie nie było żadnej chmurki, a ognista kula świeciła jasno. Ciepłe promienie słońca delikatnie muskały mroczną budowlę, na szczycie wielkiego wzgórza na jakim się znajdowała. Promyki wpadały przez okazałe okna na trzecim piętrze. Tym owym korytarzem przechadzał się rudowłosy chłopak. Szedł tanecznym krokiem trzymając w dłoniach bukiet czerwonych róż związanych fioletową wstążką. Ów rudzielec miał na jednym oku przepaskę, a drugie ukazywało zielone, inteligentne oko. Ubrany był w zwykły dres, a na szyi przewiązany pomarańczowy szalik Po obu stronach holu były identyczne, brązowe drzwi bez żadnej ozdoby, która mówiłaby kto tu mieszka. Jednak zdawało się że nie zważa na to. Wyglądało na to że wie dokąd idzie. Po kilku przekroczonych drzwiach, zatrzymał się przy nieróżniących się od innych. Stał przy nich kilka sekund, po czym zdecydowanym ruchem dłoni chwycił za metalicznie-szarą klamkę. Pchnął drzwi. W łóżku leżała , ledwo przytomna dziewczyna , z krótkimi , czarnymi włosami . Na jej delikatną twarz padały z okna blade promienie słoneczne. Ów Rudzielec przez kilka sekund stał w drzwiach i wydawało się , że przekroczenie granicy tegoż pokoju , jest dla niego sprawą życia i śmierci . Po chwili namysłu , odetchnął z ulgą i zdecydował się na pierwszy krok . Podszedł do jej łóżka niczym na palcach i ucałował ją nieśmiało w policzek , po czym zaczął krzątać się po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś wazonu . Gdy nareszcie znalazł coś podobnego do wazonu , za jego plecami odezwał się cichy głosik .
- Lavi ? - po czym czarnowłosa dziewczyna otworzyła powoli swe ciemne , skośne oczy .
- O.. H-hej - odpowiedział niepewnie - jak się czujesz , Lenalee ? - Przysiadł na jej łóżku a wazon z kwiatami postawił na małej szafeczce obok kroplówki.
- Ehhh ... mój brat... mój brat chyba coś przede mną ukrywa . - Powiedziała drżącym głosem , po czym w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy - na pewno jest coś nie tak .
- Przesadzasz - uśmiechnął się do niej przyjaźnie i chwycił ją za dłoń - nic nie mówi , bo nie miał okazji . Jestem pewien , że w najbliższym czasie ci wszystko powie .
-Mhm... - odwzajemniła jego uśmiech , po czym przez parę minut zaczęli patrzeć sobie głęboko w oczy . Po chwili Lavi nabrał w sobie pewności siebie i postanowił ją pocałować . Powoli zaczęli się do siebie zbliżać i zamykać oczy . Zaczęło się robić tak romantycznie , napięcie rosło i robiło się coraz bardziej gorąco . Od dotknięcia ust dzieliło zaledwie parę milimetrów , aż tu nagle ...
- E ?! - wykrzyknęli obydwoje równocześnie . Patrzyli na okno z wielkim zdziwieniem , ponieważ stał w nim , któryś już tam z kolei Komurin Komuiego . Bez chwili wahania wielki robot rozwalił ścianę i patrzył rozgniewany na jednookiego chłopaka .
-Zniszczyć ! - rzekł .
- Co ?! Dlaczego ?!
-Zniszczyć! - Komurin zaczął iść w kierunku Laviego .
-Eeeeeee...To ja wpadnę później... - powiedział na pożegnanie i rzucił się do drzwi , a robot ruszył za nim . Ów rudzielec zaczął uciekać po wielkim korytarzu i krzyczeć :
- Pomocy ! Ratunku ! Komurin mnie goni - gdy tak se krzyczał , po korytarzu szedł całkiem opanowany z kwaśną miną i czarnymi włosami spiętymi w długi , cienki kucyk oraz z grzywką , opadającą na jego czoło z pod której można było dostrzec , ciemne , skośne oczy Kandy . Nie zauważając go wcale , Lavi pędził jak opętany , a za nim Komurin , gdy tu nagle natknął się na jak zwykle obrażonego na cały świat Japończyka .
- Kanda ! Błagam cię ! Pomóż ! Bądź choć pierwszy i ostatni raz tak miły i mi pomóż ! - powiedział błagalnym głosem rudzielec .
-Phi ! Jeszcze czego ... - i Kanda wszedł do swojego pokoju .
- Za jakie grzechy ?! Hy ?!
- Yo Lavi ! - powiedział rozweselony szesnastolatek z białymi jak śnieg włosami . Miał szare oczy i czerwoną bliznę przecinającą oko . Był to ślad po przeklęciu . - Co porabiasz ? - uśmiechnął się szeroko .
- Nie widzisz ? Walczę o życie .
-Noo tak , nie zauważyłem - powiedział i roześmiał się głupio . - Dlaczego nie użyjesz swojego innonence ?
-Hę ? A no tak , masz rację . Zapomniałem w ogóle o tym . - Zaśmiał się nerwowo, ale po chwili oprzytomniał. Parę metrów za nimi pędził już Komurin z Komuim na szczycie, który wściekle machał wajchami i klikał przyciski. - Nie uciekniesz, dopadnę cię, ty... ty... chciałeś zgwałcić moją małą Lenalee! - wrzasnął wściekły
Lavi zaczął wściekle machać rękami.
- Ozuchi Kozuchi ! Ma... - Nie skończył, bo już w jego stronę leciała igła. Allen zgarnął szybko rudowłosego na bok, z obawą że w pocisku mogłaby być jakaś trucizna, co skończyło by się dla młodego Bookmana tragiczną śmiercią
- Głupku ! Co ty robisz? Teraz to już na pewno zginiemy.! - Wyrwał się białowłosemu, który ten z kolei postukał się palcem w głowę.
- Chodź, rusz się.
Zerwali się do biegu, a Komurin dalej deptał im po nogach. Rozszalały ciągle powtarzał " Zniszczyć .. Zniszczyć ." Teraz obydwoje już spisywali w myślach swój testament.
-Szybko do stołówki ! - rzekł zadyszany Allen .
-A po co ?
-Jak mam umrzeć to na pewno nie z pustym żołądkiem . HAHAHA ! - roześmiał się i zrobił głupią minę .Gdy tak biegli jak opętani , o mały włos by nie przewrócili dziewiętnastolatka z blond włosami związanymi w warkocz , który właśnie szedł ze stertą dokumentów do biura Komuiego .
-Ej , uważajcie trochę ! - wrzasnął - A tak w ogóle to mam z tobą do pogadania Walker .
-Nie teraz ! Nie widzisz , że walczę o przetrwanie ?! - odpowiedział mu z wyrzutem bliznowaty chłopak .
-O przetrwa... - nie zdążył dokończyć zdania , bo to co za chwilę zobaczył to zwaliło go z nóg . - CO KIEROWNIK KOMUI ROBI ? - Zapytał z niedowierzaniem młody inspektor .
- MWAHAH! A TY BĘDZIESZ NASTĘPNY ! - Rzucił złowieszczo do dziewiętnastolatka Komui .
- Niezwłocznie to zaraz doniosę do... - inspektor Link nie zdążył dokończyć zdania , ponieważ oberwał od Komurina jakimś pociskiem , który usypia i wymazuje pamięć z ostatnich 8 godzin . Biedny. Dwaj Egzorcyści wparowali do stołówki , a Allen pierwsze co zrobił to postanowił złożyć zamówienie Usiedli do stołu, gdzie siedziała ciemnowłosa Miranda wraz z Crowleyem, spojrzeli na nich zdumieni
- Gdzie Komurin? - mruknął Lavi szybko oddychając
- 'ie wum, y'śle 'eby p'jśc do o'ziału nauko'ego, 'ni 'edzą co rbić- wypowiedział Allen między jednym kęsem kurczaka a drugim.
- Umm... chłopcy, co się stało? - Powiedziała skruszona Miranda, patrząc na nich.
Wymienili ponure spojrzenia.
- Komurin
- O wilku mowa.
Przez drzwi stołówki wleciał (dosłownie) Komurin
- Ha ha! Myślicie że możecie przede mną uciec?!!
Allen szybko ze stołu szarpnął kilka bułek, i we czterech szybko cofnęli się na tylne wejście.
- Co wy narobiliście? - Szepnął Krorry, który źle wspominał ostatnie wydarzenia z tym owym robotem
- Ja nic nie robiłem, to Lavi... cytuję " Chciałeś zgwałcić moją małą Lenalee" - Lavi zarumienił się na różowo.
- Ja nic takiego nie robiłem... - Miranda i Krorry spojrzeli na niego przerażeni
- To było poniżej pasa - wyszeptali
Zagadali się tak, że nawet nie zauważyli jak wielkie krabo-podobne ramiona sięgnęły po nich. Stało się tak nagle, że oczy Laviego nie potrafiły tego zarejestrować. Wielkie szczypce mocno chwyciły Allena i Crowleya.
- Allen! Krorry! - Rudowłosy spanikował.
Szczypce przysunęły obydwu bliżej "twarzy" robota tak że bliznowaty i ciemnowłosy mężczyzna mogli zobaczyć część twarzy zwariowanego kierownika.
- Lavi, zrób coś. - szepnęła błagalnie Miranda
-Ale co ?
-Cokolwiek - kobieta zaczęła panikować
-No dobra - westchnął - wezmę to wszystko na siebie - ej ty , tu jestem ! ŁAP MNIE ! - Jednooki zaczął biec gdzie popadnie , nie zastanawiając się co robi , a parę metrów za nim biegł Komurin i w swych szczypcach trzymał Kroriego i Allena .
-Nie zdołasz mi uciec ! - krzyczał na cały głos Komui .
-AAAA !!! Pomocy ! - wrzeszczał Lavi i bez żadnego zastanowienia wparował na terytorium Kandy , a drzwi zatrzasnęły się po jego wejściu.. Już po raz kolejny miał zagwarantowany pobyt w szpitalu.
Japończyk siedział po turecku na podłodze i medytował, a obok niego leżała katana. Otworzył jedno oko i z diabelskim blaskiem w oku spojrzał na rudego.
- Co ty tu robisz, głupi króliku? - warknął wstając
- Oh... Yuu... ja cię-
Kanda przerwał mu w połowie zdania gdy przyłożył mu miecz pod szyje.
- Nigdy więcej nie nazywaj mnie Yuu. - Przycisnął katanę mocniej do jego szyi.
- Dobra, przepraszam! Ale bądź tak uprzejmy i odłóż Mugena z powrotem, dobrze?
- Czego chcesz? - Kanda widocznie nie usłyszał drugiej części zdania. Albo po prostu to zignorował.
- Pomocy! Goni mnie rozszalały Komurin.!! - Lavi nerwowo zerknął w stronę drzwi
- Nadal? Jeszcze go nie rozwaliliście?
- Niby jak? Jak on mniee goni, to jak? -
Kanda przypiął Mugena do pasa, po czym z szelmowskim uśmiechem [!] powiedział:
- Zniszcz jego szyje.
Drzwi głośno zastukotały.
- Ale czekaj! Gdzie on ma szyje!? - wrzasnął Lavi, gdy zobaczył jak Kanda kieruje się w przeciwną stronę od drzwi.
- Twoim przeznaczeniem jest ją znaleźć* - I to byłoby na tyle, bo przez drzwi wjechał Komurin, trzymając Allena i Crowleya.Białowłosy miał zabandażowane prawe ramię, a ten starszy całą głowę w bandażu.
" Ojc, no to kiepsko"
Nic dziwnego że nie próbowali się uwolnić bo nie mieli jak. Nie udało się ich uratować.... cóż.
- Zostałeś tylko ty! - Zagroził Komui
- Co? Mirandę też załatwiłeś? - Lavi powoli zaczął się wycofywać aby nie zniszczyć terytorium Kandy, bo pewnie to wszystko by poszło na rudego i przez dwa tygodnie by nie ruszył się z łóżka szpitalnego.Co jak co, ale nawet Lavi się go bał.
Poleciało w jego kierunku kilkanaście pocisków i laserów, ale jednooki zgrabnie je ominął. Miał zamiar wyjąć swój młot, kiedy nagle jego ręka złapała powietrze. Zamrugał kilkakrotnie. Nie sądził żeby gdzieś go upuścił, ale nigdy nie wiadomo co się dzieje za rogiem. Obstawił wszystko na Komurina. Pociski leciały szybciej, a on jak mógł to kucał, skakał, omijał, a nawet stawał na rękach. Nagle wszystko ustało. Zerknął w górę, Komurin obracał strzelby, tak jakby chciał coś wystrzelić, ale prawdopodobnie zabrakło naboi. Rozejrzał się wokół, cały pokój wyglądał jakby toczyła tu się wojna światowa. Szybko czmychnął z pokoju.
- Allen, koleżko, sorki! - Wrzasnął przez ramie. Białowłosy dostał chyba jakiegoś znieczulenia, bo gadać nie mógł, ale widział jak jego usta ruszają się w układ słów, a raczej pięknych i barwnych przekleństw. Na twarz Crowleya wolał nie patrzeć, to było za bolesne.
Obydwoje obijali się o korytarze, skręcając to w jedno, to w drugą stronę, chodząc po pokojach (i je niszcząc) weszli nawet do łazienki, o mały włos, a Komui by spuścił w kiblu Krorriego. Weszli już na najwyższe piętro. Nagle znaleźli się w pustym zaułku.
- Teraz już mi nie uciekniesz! Mwahahahha! - zaśmiał się szaleńczo Komui
- Nie dopadniesz mnie ! - i zakłopotany Lavi ominął Komurina przechodząc mu pod nogami i zaśmiał się szyderczo. Następnie zbiegł po schodach na czwarte piętro , a tam czekał już na niego wkurwiony Kanda z mugenem w dłoniach, a biło od niego taką czarną aurą, że szatan by się swojej powstydził. Lavi stanął jak wryty.
" żegnam się ze światem"
Przed oczami przeleciało mu jego całe życie. On był taki młody, przecież.... i ma zginać z rąk swojego "najlepszego przyjaciela"? Zacisnął mocno powieki i czekał na cios. Ale usłyszał tylko głuchy świst i nagle coś mu spadło na głowę. Za swoimi plecami słyszał tylko rozżalony głos Komuiego :
- Nie ! Jak mogłeś ?! Mój piękny Komurin 346 - Rudowłosy z ciekawości odwrócił się , zobaczyć co tam się stało , zobaczył jedynie szczątki wielkiego robota nad którym rozpaczał Komui , obojętnego Kandę , i rozzłoszczonego Allena , no i oczywiście omamionego Crowleya. Potarł nerwowo czubek głowy.
-Prawie widziałem Eliade w niebie - powiedział Krorry i uniósł do góry ręce .
- Lavi... Jak ty mogłeś zostawić mnie i Kroriego na pastwę samego Komurina ?! Poćwiartuję cię, wydłubie oczy, wybije zęby, odetnę dłonie, wyrzucę twój młotek przez okno, zabije, zakopie, odkopie i powtórzę to jeszcze raz ! - Allen machnął ręką i ruszył za Lavim. .
I tak właśnie dobiegł koniec ZWYKŁEGO dnia w Czarnym Zakonie .
_________________________________
*- dialog Kandy i Allena z odcinka 8
Mr. Mortrose i Mrs. Montroze
Dziewczyny - błędy!! Każda autorka robi ich mniej czy więcej, ale dać "że" bez poprzedzającego go przecinka to już poważny błąd. Starajcie się dziewczynki robić korektę przed dodaniem rozdziału. Naprawdę będzie się wtedy czytelnikowi lepiej czytało, nawet jeżeli nie uda wam się wyłapać wszystkiego. Sama mam z tym problem, więc wiem jak jest - mimo tego zanim dodam rozdział sprawdzam go kilkukrotnie.Sam I rozdział zabawny ;) - tak dla pocieszenia, po moim dość nieprzyjemnym pierwszym wrażeniu ;)
OdpowiedzUsuń