- Cóż... wygląda na to, że jesteś kompatybilna z tym innocence... - Rzucił od razu.
- Innocence? Kompatybilna? że co? - Veronica wyglądała na ogromnie zdezorientowaną.
A Allen po prostu westchnął, bo nie wiedział jak jej to wytłumaczyć.
- Może zaczniemy od początku. - " Samego początku"
Białowłosy podszedł do niej i wyciągnął dłoń.
- Nazywam się Allen Walker. - Przedstawił się. - Ten rudy to Lavi, a dziewczyna to Lenalee Lee. - Wskazał na nich po kolei i uśmiechnął się.
- Aha... miło mi cię poznać. - Dziewczyna dalej się gapiła na nich z wytrzeszczonymi oczami.
- No, szybciej podaj mu tą dłoń, bo mu uschnie! - Wykrzyknął z tyłu Lavi, po czym wszyscy nie wiedzieli co powiedzieć i czarnowłosa wreszcie podała mu rękę.
- A ja.. jestem Veronica Montroze - Uśmiechnęła się nieśmiało. Allen odetchnął z ulgą. Część wstępną mieli już za sobą. Nagle Veronica głośno syknęła z bólu. Bliznowaty zdezorientowany szybko puścił jej dłoń, z myślą że może za mocno ją ścisnął czy coś. Dziewczyna spojrzała na swoją rękę i zobaczyła że jest spuchnięta.
- Ten potworek był całkiem silny. - Powiedziała z goryczą.
- Ojej! trzeba cię do szpitala zabrać! - Wrzasnęła zmartwiona Lenalee, a Veronica spojrzała na nią z miną pt. "What the Fuck?"
- Bez przesady, kobieto. - Powiedziała brązowooka. - Do wesela się zagoi.-Po czym złapała się za rękę.
- Błagam, dziewczyno, nie świruj. Chcesz żeby ci odpadła? - Powiedział Lavi patrząc na Allena.
- Odpadnie, niby jak? Nie bądź śmieszny, phi. - Odpowiedziała czarnowłosa.
- No wiesz... to jest proste i logiczne, istnieje tutaj żywy dowód na to, że może. - Lavi mówiąc to oparł się rękoma o kark Allena, który cały się zagotował.
- Nie odpadła mi ręka sama z siebie...!
- Odpadła, serio? To dlaczego masz ją dalej? - Zamrugała dziewczyna patrząc na bliznowatego z ciekawością.
- Kurwa, nie jest to ważne i nie patrz na mnie jak na jakiś okaz w muzeum!! - Wybuchł
- Hormony mu buzują... To jeszcze takie małe dziecko.. - Powiedziała sama do siebie.
Spojrzał na nią z morderczym błyskiem w oczach, - Mam szesnaście lat - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Taa... ale mutacji jeszcze nie miał. - Dodała.
- A ty piersi nie masz! - i się zaczerwienił. A każdy na niego spojrzał się jak na jakiegoś zboczeńca.
- A ty to zboczony jesteś! Patrzysz gdzie nie trzeba! - Wybuchła. - jakbyś się przypatrzył... chociaż nie , lepiej tego nie rób - i przez dobre 5 minut panowała niezręczna cisza .
- Ale wracając do innocence... - Zmienił temat Lavi. - Innocence to jest moc Bogów, i ono samo wybiera użytkowników. Dzięki tej mocy możemy pokonać Milenijnego Earl oraz akumy. Akumy - powiedział patrząc na jej nieodgadniony wyraz twarzy - To te potworki z którymi przyszło ci się mierzyć.
- A może byś jednak poszła do lekarza, zobaczyć co z tą ręką. - Przerwała mu Lenalee.
Czarnowłosa popatrzyła na swą rękę i po krótkiej chwili uległa namowom Chinki.
- No dobra. Lavi dokończysz swój wywód później. - Powiedziała, po czym wstała i wraz ze swą ekipą wyszła z lasu, gdzie czekał na nich Toma.
- O Toma! - Krzyknął i pomachał mu Allen. - Zapomnieliśmy w ogóle o tobie! - Powiedział wprost i nagle z rękawa wyleciał Timcanpy. - Tim, gdzie ty się podziewałeś? - Popatrzył na złotego golema, który otworzył buzie i uśmiechnął się. - No co chwila znajdujemy coś nowego. - Zaśmiał się.
- jest sygnał do kwatery głównej? - Zapytał Lavi, opierając się o Allena.
- Lavi? Możesz oddalić się ode mnie na przynajmniej 5 metrów? - Zapytał rudowłosego, po czym skierował swą uwagę na Tima.
Nagle z paszczy golema wyświetlił się hologram.
- Dobry? - Powiedział niepewnie Komui. - Co tam słychać? -po czym jego hologram głupio się uśmiechnął.
- A dobry kierowniku: No więc tak, doszła do nas nowa egzorcystka i potwierdziły się twoje podejrzenia, że w armii hitlerowskiej są akumy. A po za tym nic nowego, pogoda zła.o... a najgorsze jest to, że jestem głodny. - Po czym na te słowa Allenowi głośno zaburczało w brzuchu. - Nie jadłem nic od wczoraj... - żalił się swojemu kierownikowi.
- No to się cieszę, że u was tak dobrze. - Powiedział zaspanym głosem, po czym nagle oprzytomniał. - O Boże, a co z moją małą i słodką Lenalee!? - krzyknął.
- Yy.y... dobrze..? - Powiedział nieprzekonująco chłopak.
- Kłamiesz! Coś wy jej zrobili! Gaadac!! - Krzyknął zdesperowany, po czym do hologramu podeszła Lenalee i przywitała się ze swoim bratem.
- Nic mi się nie stało, nie dramatyzuj... - Komui, westchnął z ulgą i po rozmowie z siostrą mógł w spokoju się rozłączyć.
Lavi się odezwał: - Ej, Toma wiesz gdzie w okolicy może być lekarz... chirurg.. cokolwiek?
Toma zastanowił się.
- A tak. Mam znajomego lekarza.Mieszka na ulicy prostopadłej nr 3 .
- Wiem gdzie to jest !- i nagle wszystkie spojrzenia zostały skierowane na Veronicę - znaczy się... tak sądzę...
- Naprawdę? - Zapytał Allen - Ale sądzę że byłoby lepiej gdyby Tom nas poprowadził - po czym cała grupka ruszyła w stronę ulicy prostopadłej .Szli w niezręcznej ciszy.
***
U lekarza okazało się , że kość w dłoni Veronicy jest pęknięta . Pod znieczuleniem doktor ustawił ją i usztywnił rękę bandażem . I obiecał że po dwóch tygodniach wszystko się zagoi. Po wizycie grupka Egzorcystów udała się do kafejki by coś zjeść , a Toma jak zwykle poszedł rozejrzeć się w terenie.
-Czy byś mogła opowiedzieć coś o sobie? - spytała czarnowłosą Lenalee .
-A co tu ciekawego do opowiadania ?! - powiedziała .
-No nie wiem , wiesz nic o tobie nie wiemy - kontynuowała.
- Wiecie tyle samo o mnie ile ja o was.- zakończyła Veronica , bo kelnerka właśnie przyniosła jedzenie - smacznego wszystkim
- I na wzajem - powiedział Allen i zaczął jeść swoja ogromną porcję jedzenia . Po skończeniu jedzenia , jako pierwszy postanowił odezwać się bliznowaty - ej , ale tak serio , to skąd jesteś ?- spytał brązowooką .
- Ja jestem stąd , a tak dokładnie pochodzę z niewielkiego miasteczka położonym na północnym-wschodzie. - Uśmiechnęła się .
- To co cię , aż tu do stolicy sprowadza ? - kontynuował najbardziej obczajony w geografii.
- Tak szczerze , to znalazłam się tu , bo ponieważ ... kurcze ... nie wiem jak to powiedzieć , nooo ..... Uciekłam ze szpitala psychiatrycznego - wydusiła z siebie , po czym strzeliła głupi uśmiech , a w tym samym czasie , herbata ustała w gardle Lenalee . - Ale bez obaw , jestem w pełni normalna , co tłumaczy dlaczego uciekłam- Veronica usiłowała załagodzić atmosferę.
- To skoro jesteś normalna , to czemu tam trafiłaś ?! - zapytała zaniepokojona o własne życie Lenalee .
-Ahhh ... - czarnowłosa westchnęła - to długa historia , no , ale dobra opowiem wam ją w drodze wyjątku . Zaczęło się to 10 lat temu , gdy miałam zaledwie 5 lat . Moi rodzice zaczęli się rozwodzić , a gdyby tego było mało znaleźli sobie nowych partnerów . Mieszkałam u matki . Strasznie brakowało mi ojca , ponieważ był dla mnie jak przyjaciel . Najlepiej się rozumieliśmy. Do domu mojego i mojej matki , wprowadził się jej nowy fagas . Nie przypadł mi za bardzo do gustu . Nie był taki jak mój tata. Strasznie mi go brakowało , tym bardziej , że on wyjechał ze swoją nową żoną za granicę i nie nie widywałam go. Po nocach strasznie płakałam. Mój stan zaczął się pogarszać . Byłam tak zdesperowana , że wymyśliłam sobie przyjaciela . Od tego czasu odrobinę mój stan się polepszył , bo wiedziałam , że już nie jestem sama . Dopóki , nie miałam wrażenia , że ktoś czyta w moich myślach , szpieguje mnie , miałam przewidzenia , miewałam dziwne sny , często krzyczałam przez sen. Moja matka najwyraźniej chciała się już mnie pozbyć , bo wysłała mnie do szpitala psychiatrycznego oddalonym od mojej miejscowości o parę ładnych kilometrów. Pierwsze lata spędzone w tym zakładzie były dla mnie horrorem , jednak później mój stan szybko się zaczął polepszać. Lekarze jednak tego nie zauważali i twierdzili , że jestem dalej tak nienormalna jak byłam wcześniej. Miałam już tego dosyć i postanowiłam uciec . Na szczęście mi się to udało . Oddalając się coraz dalej od tego zakładu , spotkałam pewną staruszkę , która dała mi te innonence , przy czym powiedziała "To jest twoje przeznaczenie" i znikła w gęstej mgle. Oczywiście za nim was spotkałam , przeszłam wiele nieprzyjemności , no a co było dalej to już sami wiecie . - Po całej opowieści zrobiła bardzo sympatyczną minę . Zaś jej towarzysze wpatrywali się jej z niedowierzaniem .
- Naprawdę?
- To dość ciekawa historia... - Powiedziała Lenalee - Przykro mi. - Powiedziała i doiła herbatę do końca odstawiając na stolik.
- Eh? To nic... Dzięki. - Odpowiedziała, patrząc na swoje dłonie.
- Jak widać każdy z nas ma tu jakąś mroczną przeszłość. - Dodał Lavi. A po chwili pojawił się Toma.
Każdy dopił już swoją herbatę i zjadł jedzenie. Toma zapłacił, ale zdecydowali się jednak jeszcze posiedzieć, żeby zastanowić się co robić dalej.
Lavi zaczął bawić się łyżką. Wyginał ją i zginał. A każdy nie miał nic do roboty, więc zaczął się gapić na to jakże interesujące zajęcie. Po chwili Allen się otrząsnął.
- Więc... jaki plan? - Każdy przerwał swoje zajęcie i spojrzał na białowłosego.
- Oczekujesz, że mamy plan? - Zapytała Lenalee. Chłopak Wzruszył ramionami.
- Możemy pojechać do Berlina - odezwał się Toma. Wszyscy aż wzdrygnęli. Zapomnieli ze jeszcze z nimi jest.
- Berlin? A po co? - Zapytała Veronica.
Lavi pokiwał uważnie głową i wyrzucił łyżkę za siebie.
- Tak, Toma ma racje. Skoro to stolica Niemiec, to tam musi byc Hitler, a skoro jest Hitler to jest źródło Akum.
Wysoka dziewczyna zrobiła zawiedzioną minę. i powiedziała:
- Akumy... Ja mam ich już jak na razie dość. Będziemy się do nich specjalnie pchać?
- Trzeba je zniszczyć i dowiedzieć się, co to znaczy Wybawiciel, który pokonał śmierć. - Odpowiedział mądrze Toma
Nagle Allen zbladł.
- A więc taki był cel tej misji, żeby się pchać w ręce Hitlerowców? - Przez myśl przeleciał mu obraz Komuiego.
Wszyscy wstali.
- Więc, Veronica, idziesz? - Zapytał Lavi akcentując jej imię. Wspomniana dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, po czym zasunęli krzesła i biorąc płaszcze egzorcystów, wyszli.
- Nie sądzicie , że Veronica , nie powinna , no .... się przebrać ??? - spytała Lenalee .
- Owszem przydałoby się to , ale niby skąd wytrzaśniemy dla niej ubrania ?! - zauważył Lavi, po czym Allen zdjął swój płaszcz i podaj go dla czarnowłosej - Nałóż to - powiedział i uśmiechnął się do niej . Veronice najwyraźniej zrobiło się trochę głupio i dziwnie , bo nie za chętnie to zrobiła. No , ale przynajmniej jakoś wyglądała , bo jej biust nie wychodził na wolność oraz płaszcz był dłuższy od jej szpitalnej sukienki , więc krótko mówiąc , można powiedzieć , że zakrywał te miejsca , które nie wcześniej było trochę widać .
Egzorcyści wybrali się ponownie na stację kolejową i w ostatniej chwili zdążyli na pociąg do Berlina. Prawie każdy przespał całą tę podróż. Nawet Lavi nikomu o dziwo nie pomalował twarzy. Po paru ładnych godzinach znaleźli się w stolicy Niemiec. Dla wszelkiego bezpieczeństwa Veronica nic nie mówiła , aby żaden Niemiec nie domyślił się , że jest Polką. W mieście było pełno wojska . Spiskowali ciągle przeciwko Polsce , oraz nie raz padły słowa "Befreier, der den Tod besiegt" , co oznacza "Wybawiciel , który pokonał śmierć". Lavi próbował się czegokolwiek dowiedzieć . Jedyne , co udało mu się wycisnąć to to , że dowie się więcej pod ratuszem w same południe . Miało tam się odbyć zebranie właśnie wcześniej wspomnianego "Wybawiciela" z jego sprzymierzeńcami. Egzorcyści postanowili się tam wybrać. Jednak została kwestia, tego kiedy to będzie. W końcu Lavi odparł.
- Mówili o godzinie psa.
- Godzina psa? Jaka to jest? - Zapytała Lenalee
- Dokładnie mówiąc ósma wieczorem, - Wyjaśnił Toma. Szli ulicami. Te wydarzenie prawdopodobnie musi byc jutro, gdyż teraz Niemcy nie kierowali się na plac, który mijali i stał pusty. Czuli się tutaj nieswoją, nie to co w Polsce. W Niemczech panowała jakaś mroczna energia, która tak jakby ich odpychała. Może nie dosłownie, ale mieli takie odczucia. Skierowali się do jednego z lepiej wyglądających Hoteli. W prawdzie w przeciwieństwie do Polski, wartość materialna lepiej się sprawowała.Weszli do środka. Od razu wzrok ludzi skierował się na ich różany krzyż na piersi. Czuli się przytłoczeni. Lavi wszedł pewnie do środka, a za nim Toma z Allenem, a na końcu dziewczyny. Podeszli do blatu i zobaczyli sztucznie uśmiechającą się kobietę z wielkimi piersiami ( pewnie wypełnionym sylikonem).Może Lavi był ślepy, albo głupi, najwyżej nierozwinięty umysłowo, ale zaczął z nią...flirtować. Tak. Każdemu opadły szczeny. Nie mieli pojęcia, czy on udaje czy serio to robi, ale po chwili pojawił się z trzema kluczami w łapce.
- Dostaliśmy przecenę. - Zaśmiał się. Poprowadził resztę towarzystwa na trzecie piętro. Ustali w korytarzu.
- Myślę że panie powinny dostać pokój razem. - Ostrożnie podarował klucz z numerem ósmym w ręce Veronici. Dla Tomy dał oddzielny pokój z numerem jedenastym, a sobie i Allenowi dał numer trzynasty. (pechowa trzynastka...).
-Jak coś panie, jak będziecie się bać, to śmiało, wchodzić. - Rzucił przez ramie Lavi.
- Nie dzięki, nie potrzebujemy pomocy...- Odpowiedziały obie, po czym wszyscy skierowali sie do swoich pokoi i po tak ciężkim dniu poszli spać. Prawie każdy poszedł spać , bo Veronica nie mogła zmrużyć oka. Ciągle rozmyślała o ostatnich dniach. Co raz spoglądała przez okno i patrzyła się na pełnię księżyca.
-Wszystko w porządku - nagle brązowooka usłyszała łagodny głos.
-Taa , a co ?
- A nie nic . Coś widzę , że nie śpisz .
-No ty też nie śpisz .
-Jak ręka ? - zapytała zatroskana Lenalee .
- Chyba już coraz lepiej . - uśmiechnęła się sama do siebie. - Ej , nie żebym się czegoś czepiała , ale czemu masz te bransoletki na nogach ? - nagle zmieniła temat.
- No a widzisz , twoje innonence to karabin , Allena prawe ramię u Laviego młot , a u mnie "bransoletki" , gdy zaktywuje zmieniają się w mroczne buty ... A tak spytam z ciekawości ile masz lat ?
- 15 , a ty ?
- Wow ! Jesteś całkiem wysoka .... co , a ja ? Ja mam 16... - i tak się ciągnęła dziewczęca gadka szmatka . Wydawało się , że Lenalee całkiem polubiła swoją współlokatorkę. No niestety bez żadnego odwzajemnienia , ponieważ Veronice wkurwiała troskliwość Lenalee . A tak po za tym wszystko było dobrze.
Mr. Mortrose & Mrs. Montroze
-Czy byś mogła opowiedzieć coś o sobie? - spytała czarnowłosą Lenalee .
-A co tu ciekawego do opowiadania ?! - powiedziała .
-No nie wiem , wiesz nic o tobie nie wiemy - kontynuowała.
- Wiecie tyle samo o mnie ile ja o was.- zakończyła Veronica , bo kelnerka właśnie przyniosła jedzenie - smacznego wszystkim
- I na wzajem - powiedział Allen i zaczął jeść swoja ogromną porcję jedzenia . Po skończeniu jedzenia , jako pierwszy postanowił odezwać się bliznowaty - ej , ale tak serio , to skąd jesteś ?- spytał brązowooką .
- Ja jestem stąd , a tak dokładnie pochodzę z niewielkiego miasteczka położonym na północnym-wschodzie. - Uśmiechnęła się .
- To co cię , aż tu do stolicy sprowadza ? - kontynuował najbardziej obczajony w geografii.
- Tak szczerze , to znalazłam się tu , bo ponieważ ... kurcze ... nie wiem jak to powiedzieć , nooo ..... Uciekłam ze szpitala psychiatrycznego - wydusiła z siebie , po czym strzeliła głupi uśmiech , a w tym samym czasie , herbata ustała w gardle Lenalee . - Ale bez obaw , jestem w pełni normalna , co tłumaczy dlaczego uciekłam- Veronica usiłowała załagodzić atmosferę.
- To skoro jesteś normalna , to czemu tam trafiłaś ?! - zapytała zaniepokojona o własne życie Lenalee .
-Ahhh ... - czarnowłosa westchnęła - to długa historia , no , ale dobra opowiem wam ją w drodze wyjątku . Zaczęło się to 10 lat temu , gdy miałam zaledwie 5 lat . Moi rodzice zaczęli się rozwodzić , a gdyby tego było mało znaleźli sobie nowych partnerów . Mieszkałam u matki . Strasznie brakowało mi ojca , ponieważ był dla mnie jak przyjaciel . Najlepiej się rozumieliśmy. Do domu mojego i mojej matki , wprowadził się jej nowy fagas . Nie przypadł mi za bardzo do gustu . Nie był taki jak mój tata. Strasznie mi go brakowało , tym bardziej , że on wyjechał ze swoją nową żoną za granicę i nie nie widywałam go. Po nocach strasznie płakałam. Mój stan zaczął się pogarszać . Byłam tak zdesperowana , że wymyśliłam sobie przyjaciela . Od tego czasu odrobinę mój stan się polepszył , bo wiedziałam , że już nie jestem sama . Dopóki , nie miałam wrażenia , że ktoś czyta w moich myślach , szpieguje mnie , miałam przewidzenia , miewałam dziwne sny , często krzyczałam przez sen. Moja matka najwyraźniej chciała się już mnie pozbyć , bo wysłała mnie do szpitala psychiatrycznego oddalonym od mojej miejscowości o parę ładnych kilometrów. Pierwsze lata spędzone w tym zakładzie były dla mnie horrorem , jednak później mój stan szybko się zaczął polepszać. Lekarze jednak tego nie zauważali i twierdzili , że jestem dalej tak nienormalna jak byłam wcześniej. Miałam już tego dosyć i postanowiłam uciec . Na szczęście mi się to udało . Oddalając się coraz dalej od tego zakładu , spotkałam pewną staruszkę , która dała mi te innonence , przy czym powiedziała "To jest twoje przeznaczenie" i znikła w gęstej mgle. Oczywiście za nim was spotkałam , przeszłam wiele nieprzyjemności , no a co było dalej to już sami wiecie . - Po całej opowieści zrobiła bardzo sympatyczną minę . Zaś jej towarzysze wpatrywali się jej z niedowierzaniem .
- Naprawdę?
- To dość ciekawa historia... - Powiedziała Lenalee - Przykro mi. - Powiedziała i doiła herbatę do końca odstawiając na stolik.
- Eh? To nic... Dzięki. - Odpowiedziała, patrząc na swoje dłonie.
- Jak widać każdy z nas ma tu jakąś mroczną przeszłość. - Dodał Lavi. A po chwili pojawił się Toma.
Każdy dopił już swoją herbatę i zjadł jedzenie. Toma zapłacił, ale zdecydowali się jednak jeszcze posiedzieć, żeby zastanowić się co robić dalej.
Lavi zaczął bawić się łyżką. Wyginał ją i zginał. A każdy nie miał nic do roboty, więc zaczął się gapić na to jakże interesujące zajęcie. Po chwili Allen się otrząsnął.
- Więc... jaki plan? - Każdy przerwał swoje zajęcie i spojrzał na białowłosego.
- Oczekujesz, że mamy plan? - Zapytała Lenalee. Chłopak Wzruszył ramionami.
- Możemy pojechać do Berlina - odezwał się Toma. Wszyscy aż wzdrygnęli. Zapomnieli ze jeszcze z nimi jest.
- Berlin? A po co? - Zapytała Veronica.
Lavi pokiwał uważnie głową i wyrzucił łyżkę za siebie.
- Tak, Toma ma racje. Skoro to stolica Niemiec, to tam musi byc Hitler, a skoro jest Hitler to jest źródło Akum.
Wysoka dziewczyna zrobiła zawiedzioną minę. i powiedziała:
- Akumy... Ja mam ich już jak na razie dość. Będziemy się do nich specjalnie pchać?
- Trzeba je zniszczyć i dowiedzieć się, co to znaczy Wybawiciel, który pokonał śmierć. - Odpowiedział mądrze Toma
Nagle Allen zbladł.
- A więc taki był cel tej misji, żeby się pchać w ręce Hitlerowców? - Przez myśl przeleciał mu obraz Komuiego.
Wszyscy wstali.
- Więc, Veronica, idziesz? - Zapytał Lavi akcentując jej imię. Wspomniana dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, po czym zasunęli krzesła i biorąc płaszcze egzorcystów, wyszli.
- Nie sądzicie , że Veronica , nie powinna , no .... się przebrać ??? - spytała Lenalee .
- Owszem przydałoby się to , ale niby skąd wytrzaśniemy dla niej ubrania ?! - zauważył Lavi, po czym Allen zdjął swój płaszcz i podaj go dla czarnowłosej - Nałóż to - powiedział i uśmiechnął się do niej . Veronice najwyraźniej zrobiło się trochę głupio i dziwnie , bo nie za chętnie to zrobiła. No , ale przynajmniej jakoś wyglądała , bo jej biust nie wychodził na wolność oraz płaszcz był dłuższy od jej szpitalnej sukienki , więc krótko mówiąc , można powiedzieć , że zakrywał te miejsca , które nie wcześniej było trochę widać .
Egzorcyści wybrali się ponownie na stację kolejową i w ostatniej chwili zdążyli na pociąg do Berlina. Prawie każdy przespał całą tę podróż. Nawet Lavi nikomu o dziwo nie pomalował twarzy. Po paru ładnych godzinach znaleźli się w stolicy Niemiec. Dla wszelkiego bezpieczeństwa Veronica nic nie mówiła , aby żaden Niemiec nie domyślił się , że jest Polką. W mieście było pełno wojska . Spiskowali ciągle przeciwko Polsce , oraz nie raz padły słowa "Befreier, der den Tod besiegt" , co oznacza "Wybawiciel , który pokonał śmierć". Lavi próbował się czegokolwiek dowiedzieć . Jedyne , co udało mu się wycisnąć to to , że dowie się więcej pod ratuszem w same południe . Miało tam się odbyć zebranie właśnie wcześniej wspomnianego "Wybawiciela" z jego sprzymierzeńcami. Egzorcyści postanowili się tam wybrać. Jednak została kwestia, tego kiedy to będzie. W końcu Lavi odparł.
- Mówili o godzinie psa.
- Godzina psa? Jaka to jest? - Zapytała Lenalee
- Dokładnie mówiąc ósma wieczorem, - Wyjaśnił Toma. Szli ulicami. Te wydarzenie prawdopodobnie musi byc jutro, gdyż teraz Niemcy nie kierowali się na plac, który mijali i stał pusty. Czuli się tutaj nieswoją, nie to co w Polsce. W Niemczech panowała jakaś mroczna energia, która tak jakby ich odpychała. Może nie dosłownie, ale mieli takie odczucia. Skierowali się do jednego z lepiej wyglądających Hoteli. W prawdzie w przeciwieństwie do Polski, wartość materialna lepiej się sprawowała.Weszli do środka. Od razu wzrok ludzi skierował się na ich różany krzyż na piersi. Czuli się przytłoczeni. Lavi wszedł pewnie do środka, a za nim Toma z Allenem, a na końcu dziewczyny. Podeszli do blatu i zobaczyli sztucznie uśmiechającą się kobietę z wielkimi piersiami ( pewnie wypełnionym sylikonem).Może Lavi był ślepy, albo głupi, najwyżej nierozwinięty umysłowo, ale zaczął z nią...flirtować. Tak. Każdemu opadły szczeny. Nie mieli pojęcia, czy on udaje czy serio to robi, ale po chwili pojawił się z trzema kluczami w łapce.
- Dostaliśmy przecenę. - Zaśmiał się. Poprowadził resztę towarzystwa na trzecie piętro. Ustali w korytarzu.
- Myślę że panie powinny dostać pokój razem. - Ostrożnie podarował klucz z numerem ósmym w ręce Veronici. Dla Tomy dał oddzielny pokój z numerem jedenastym, a sobie i Allenowi dał numer trzynasty. (pechowa trzynastka...).
-Jak coś panie, jak będziecie się bać, to śmiało, wchodzić. - Rzucił przez ramie Lavi.
- Nie dzięki, nie potrzebujemy pomocy...- Odpowiedziały obie, po czym wszyscy skierowali sie do swoich pokoi i po tak ciężkim dniu poszli spać. Prawie każdy poszedł spać , bo Veronica nie mogła zmrużyć oka. Ciągle rozmyślała o ostatnich dniach. Co raz spoglądała przez okno i patrzyła się na pełnię księżyca.
-Wszystko w porządku - nagle brązowooka usłyszała łagodny głos.
-Taa , a co ?
- A nie nic . Coś widzę , że nie śpisz .
-No ty też nie śpisz .
-Jak ręka ? - zapytała zatroskana Lenalee .
- Chyba już coraz lepiej . - uśmiechnęła się sama do siebie. - Ej , nie żebym się czegoś czepiała , ale czemu masz te bransoletki na nogach ? - nagle zmieniła temat.
- No a widzisz , twoje innonence to karabin , Allena prawe ramię u Laviego młot , a u mnie "bransoletki" , gdy zaktywuje zmieniają się w mroczne buty ... A tak spytam z ciekawości ile masz lat ?
- 15 , a ty ?
- Wow ! Jesteś całkiem wysoka .... co , a ja ? Ja mam 16... - i tak się ciągnęła dziewczęca gadka szmatka . Wydawało się , że Lenalee całkiem polubiła swoją współlokatorkę. No niestety bez żadnego odwzajemnienia , ponieważ Veronice wkurwiała troskliwość Lenalee . A tak po za tym wszystko było dobrze.
Mr. Mortrose & Mrs. Montroze





















